Autor Wiadomość
Mrohny_A
PostWysłany: Czw 22:00, 10 Lip 2008    Temat postu:

Nawet, nawet. Cyborg, tekst o grzebieniu i czystośc krwi była dobra...
Dzisiaj już ktoś napisał o mojej analizie, że jest b.słaba, więc to chyba taki dzień...
Azu
PostWysłany: Czw 19:31, 10 Lip 2008    Temat postu:

choroba lenia? ojej, przepraszam, nie wiedziałam, że zaczęłam zarażać innych D: (ja dodaję analizę chyba raz na 2 miesiące XD a może rzadziej? xd)
HAM
PostWysłany: Czw 19:17, 10 Lip 2008    Temat postu:

Mówiłem, skąpy kawałek. Moje alter-ego ciągnie mnie do zanalizowania tego, lecz mam chorobę- lenia, jak to ktoś napisał. No ale, jak prosicie, to mogę to skończyć (tylko gdzie się podziała Klucha? D:).
Azu
PostWysłany: Czw 18:56, 10 Lip 2008    Temat postu:

Wracasz do mugoli, szlamo! Mwahahah! XXDD dobre!

"maja" zamień na "mają" ;]

Cholernie krótkie D:
Serpentis Sempre
PostWysłany: Czw 18:23, 10 Lip 2008    Temat postu:

Nie ziębi ni grzeje. Nie wiem, może to dlatego, że całość ma długość kwitu z pralni? A może przycyzna leży mało odkrywczej tematyce blogaska, braku jakichkolwiek fajerwerków (taka prawda - schematy zabijają również analizy. Bo ile można się śmiać z tego samego?) ?
Przyznaję, Syriusz - Chłopiec, Który Słyszał O Grzebieniu wywołał na mojej twarzy leciutki uśmiech, ale to mało. ZA mało jak na kogoś, kto nosi dumną rangę Analizatora.
Ise
PostWysłany: Czw 17:57, 10 Lip 2008    Temat postu:

Tylko parę razy uśmiechnęłam się. Może też dlatego, że blog niezbyt kwikogenny. Ale wróć do analizowania :)
strowberry
PostWysłany: Czw 16:43, 10 Lip 2008    Temat postu:

Ta kobieta z wózkiem to musi być jakimś cyborgiem, bo zawsze to samo mówi.

:hamster_rofl:

Prawo Hecktora mówiące o odziedziczonych nawykach po Lily równiez genialne XD. Hector, nie rób nam tego, wróć do analizowania!

Tylko raz ci się tam "i" w środku zdania napisało dużą literą.
HAM
PostWysłany: Czw 16:29, 10 Lip 2008    Temat postu: Prawie jak analiza

No cóż, jak obiecałem to zrobię analizę, ale nie wiem czy mi się dalej opłaca analizować tego czegoś http://opowiadanieohuncwotach.blog.onet.pl/.
Jest to skąpy skrawek całości, której jeszcze nie zrobiłem. Po prostu chcę się upewnić czy Św. Analiza mnie nie opuściła. Że tak powiem- zanalizujcie analizę xD


- Jestem Dorcas Meadowes – przedstawiła się brunetka.
Kanon zmarł śmiercią tragiczną... *zdejmuje czpelinder *

-Bo tam mają świra na punkcie czystosci krwi – usłyszały.
Każdy tam chodzi z miotełką i czyści swoją krew. Codziennie, pół godziny dziennie.

Jeden z nich o rozczochranych, czarnych włosach, orzechowych oczach i w okularach wszedł pewnie do przedziału uśmiechając się szeroko. Drugi, ten, który to powiedział również miał czarne włosy ( ale już nie rozczochrane) i szare oczy.
Ten drugi już wiedział o istnieniu grzebienia.

Po jakimś czasie podróży drzwi przedziału otworzyły się i stanęła w nich pani z wózkiem pełnym słodyczy.
- Cos z wózka, kochaneczki? – spytała.
Ta kobieta z wózkiem to musi być jakimś cyborgiem, bo zawsze to samo mówi.

- Trzy czekoladowe żaby, fasolki i kociołkowe pieguski – powiedziała Dorcas wyciągając z portmonetki garść monet.
- A dla mnie pięć gum Drooblego, paszteciki z dyni i żabę. – dodała Lisa.
Na słowo „żabę” Lily podeszła zdziwiona do pani z wózkiem. Kupiła wszystkiego po trochu.
Czyli już wiemy po kim Harry ma “branie wszystkiego po trochu z wózka”.

Właśnie Lisa płaciła za słodycze, gdy obok niej rozległ się głos należący do wysokiego blondyna o zimnych szarych oczach i złośliwym usmiechu.
Niech zgadnę kto to... dewastator Kanonu nr 2?

- Kto to był?
- Lucjusz Malfoy.
A nie mówiłem?

Lisa i Dorcas wymieniły spojrzenia.
Jak karty z pokemonami.

- No... to bardzo obraźliwe określenie osoby urodzonej w mugolskiej rodzinie.
Nawet 100% mugoli nazywają “szlamom”

Lisa, drżąc od stóp do głów usiadła na stołku i założyła tiarę. Opadła jej głęboko na oczy.
Tiara, opadając głębiej, weszła przez nos do wnętrza jej ciała.

Czując szybkie bicie serca, czekała.
Na sercu skończywszy.

- Hm… - usłyszała cichy głosik tiary – gdzie by cię tu przydzielić…nie pasujesz idealnie do żadnego domu…
Wracasz do mugoli, szlamo! Mwahahah!

-…ale wiesz, czego chcesz, a to też ważne…GRYFFINDOR! – to słowo tiara wrzasnęła na całą salę. Lisa poczuła nagłą ulgę
I stratę bębenków usznych.

Lily zaczęła nakładać sobie wszystkiego po trochu.
A o to dowód na to, że Harry naprawdę odziedziczył to po matce!

Zastanawiając się, jak mogą wyglądać wszystkie te magiczne lekcje zasnęła.
Jak można zasnąć magiczne lekcje?

Obudziła się wcześnie rano i stwierdziła, że Lisa i Dorcas nadal śpią.
Po dokładnych oględzinach to sprawdziła- zbadała im tętno, sprawdziła czy oddychają I czy nadal maja oczy.

I poszły na śniadanie.
Szkoda, że nie ZESZŁY.

Lily siedział spokojnie, jedząc tost, gdy do środka wpadło mnóstwo sów.
Mnóstwo sów wpadło do tosta. Sowi tost.

- Liluś, umówisz się ze mną? – wypalił nagle James siedzący naprzeciwko niej.
- Nie mów na mnie „Liluś.”
- Dobrze, wolisz „ panno Evans?”
- Nie.
- No dobra, LILY, ale umówisz się ze mną?
- Nie!
Trzy dni po wysłaniu do niej liścika James zaczął ją męczyć tekstami „ umówisz się ze mną?”
Lily zawsze odpowiadała „nie”. Chciała, żeby dał jej już spokój.
*Patrzy z nadzieją * Kanon...?

Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group